sobota, 9 kwietnia 2011

Wizja Pierwsza. Rok 2020



I.
Wicepremier Ziopierbro, w obowiązkowej eleganckiej komży sięgającej kostek,  szybko wbiegał  na sejmowe stopnie. Straż marszałkowska poznając go z daleka, uchyliła przed nim biretów. Jeden z nich przysunął wicepremierowi naczynie z wodą święconą.  - Marszałek Błapierszczak u siebie? – zapytał Ziopierbro szybko zanurzając  upierścienioną dłoń w naczyniu i pospiesznie czyniąc znak krzyża. - Tak jest panie premierze – odpowiedział strażnik – oczekuje pana od dawna. 
Ziopierbro bez pukania gwałtownie otworzył drzwi gabinetu marszałka sejmu. Błapierszczak zerwał się z klęcznika.
 - ON jest niezadowolony – od progu zakomunikował Ziopierbro.
 - O Boże – westchnął Błapierszczak – nie miałem na to wpływu.
Ustawa o uznaniu Platformy Obywatelskiej za organizację przestępczą, wprawdzie przeszła, ale nie tak jak ON sobie życzył – nie jednogłośnie.
- I to było ostatnie głosowanie! ON pozwolił na to wyjątkowo! Wracamy do starego schematu. ON będzie wam przesyłał gotowe i podpisane ustawy. Możecie je tylko przedyskutować. ON zaznacza, że dyskusje mają być wyłączne konstruktywne.
- Konstruktywne, to znaczy….
- To znaczy, że pochwalić można!  I proszę przygotować mi listę aresztowanych!
- Jakich aresztowanych panie premierze? – zdziwił się Błapierszczak
- No niech pan nie żartuje, panie marszałku! Chce pan powiedzieć, że ci co głosowali przeciw, są jeszcze na wolności?  Niewybaczalny błąd!
- Oczywiście panie premierze lista będzie za godzinę. A co do głosowania, to sam uważam, że jak nie będzie głosowań, to sejm będzie miał łatwiejszą pracę. – zgodził się Błapierszczak.
- Jakie wieści z frontu? – zapytał Ziopierbro.
 – Marszałek Polny Mapiercierewicz pisał w ostatnim emailu, że nad podziw dobrze. Rosjanie zostali całkowicie zaskoczeni naszym atakiem z lotniskowca Jan Paweł II, a Moskwa nie wytrzyma dłużej zmasowanego ataku ciężkich melexów Kapierrskiego. Jeszcze dzień, dwa i Moskwa nasza. Wprawdzie dwa z naszych Jaszczębi zostało zestrzelonych, ale pozostałe trzy są całkowicie sprawne i trzymają w szachu Ruskich na dalekim wschodzie.
– Tak trzymać – pochwalił Ziopierbro. Muszę wracać, bo zaraz msza, a Nadkardynał Rypierdzyk nie lubi jak ktoś się spóźnia, a potem mam jeszcze kilka egzekucji do obskoczenia. Nasza nowa milicja MO’hair znowu złapała kilku ukrywających się w piwnicach członków byłej PO.  Kempierpa działa sprawnie na tym odcinku.
Po drodze wstąpię jeszcze do tego krawca - pomyślał. Co z niego za fachowiec, tylko mu gębę obić. Żeby majtek dla członka rządu nie potrafił uszyć! W sumie krój modny. ON sam go zatwierdził. Tylko te koronki jakieś sztywne – całe uda mu obtarły.
Prawie biegł przez kuluary, nie zwracając uwagi na oddających mu honory kilku posłów z PSL w pełnym szacunku przyklęku. To gadziny – pomyślał - do końca życia będziecie tak klęczeć ! Koalicji wam się zachciało! To teraz macie koalicję!
II.
Wsiadł na tylne siedzenie limuzyny i kazał się zawieźć do katedry Lecha Błogosławionego. Podwinął komżę i zaczął drapać się po podrażnionych od koronek udach.
Zadzwoniła komórka. – Pani Prezes Radia i Telewizji Sopierbecka, prosi pana premiera o rozmowę – w słuchawce Nokii zadźwięczał głos zakonnicy – sekretarki.
– Połączyć! – odpowiedział.
 - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Zawsze Dziewica Panie Premierze- wyrecytowała Sopierbecka.
-  Niech będzie – odpowiedział. Czego pani prezes sobie życzy?
- Panie premierze jest taka ważna sprawa. Jedno z Kół Przyjaciół Znajomych i Sympatyków Rodzin Smoleńskich po powrocie z corocznej obowiązkowej pielgrzymki na miejsce zamachu z 10 kwietnia 2010, pragnie się z panem spotkać. Podobno mają jakieś pominięte dowody i chcą je panu przekazać. W tej sprawie telefonował do mnie Przewodniczący KRRiT pan Pospierpieszalski . No i mają nadzieję, że ich zdanie będzie brane pod uwagę w trakcie procesu Pupiertina i Tupierska.
– Dobrze – proszę tę sprawę omówić z moim księdzem sekretarzem – odpowiedział Ziopierbro. Wprawdzie do procesu jeszcze daleko ale każdy dowód jest ważny, choć mamy ich już dużo. Ostatnio oskarżeni sypią jeden drugiego tak szybko, że ojcowie prokuratorzy nie mogą nadążyć ze spisywaniem zeznań. I nie trzeba ich było dwa razy przypiekać.
– No to szczęść boże – wykrzyczała Sopierbecka.
Ziopierbro zamyślił się. Wprawdzie ON nie miał nic przeciwko nowym dowodom zbrodni, jednak jeżeli te dowody przywożone są ze wschodu, to może być prowokacja, a ON jest na to uwrażliwiony.
Pędem przejechali koło Mauzoleum Rodziny Kapierczyńskich – dawniej Pałac Kultury i Nauki  i już byli przy Alei Porozumienia Centrum, dawniej Królewskiej, kiedy Ziopierbro zorientował się, że przed mauzoleum nie przeżegnał się. Szybko nadrobił błąd i spojrzał w lusterko – może kierowca tego nie widział – może nie doniesie Rypierdzykowi?
W ogrodzie Saskim – tfu to przyzwyczajenie – w ogrodzie Marii Kapierczyńskiej, zauważył grupę ludzi w worach pokutnych z napisem „Pisałem świństwa na forum Onetu”, zajmujących się grabieniem liści. No i co – pomyślał- mój pomysł z gromadzeniem numerów IP z forum Onetu zdał egzamin. Teraz miasto jest czyściutkie. Kamieniołomy pełne, cały TVN tam pracuje. Przyspieszenie budowy dróg to też jego zasługa. Wystarczyło postraszyć trochę kioskarzy i ci przynieśli listy prenumeratorów i miłośników Gazety Wyborczej. Teraz ci „czytelnicy” leją asfalt na to co TVN wyciągnie z kamieniołomów. Innych polskojęzycznych też się zatrudniło. Teraz pracy dla nikogo nie brakuje. I głodny też nikt nie chodzi. Ten Jupierrgiel to ma łeb. Jego książka „Potrawy z liści i trawy” to krajowy bestseller. Tylko z tą Fopiertygą kłopot. Co z niej za minister spraw zagranicznych, jak ją tylko do Gruzji wpuszczają. W innych krajach jest już persona non grata. Ale co tam, to JEGO ulubienica, a w stosunku do innych krajów trzeba być twardym. Nie chcą przyjmować u siebie? To nie. Już byli tacy wcześniej z miękkim podbrzuszem, to kondominium z Najjaśniejszej zrobili. Ledwo resztki honoru dało się uratować.


III.
Msza była nudna jak zwykle, Nadkardynał Rypierdzyk kazanie pozostawił profesorowi Nopierwakowi. Ten jak zwykle o Żydach. Gdzie on Żyda w Polsce widział? Kilka lat temu to jeszcze byli wszędzie, ale ON pokazał im drogę do Ziemi Świętej. No i co że nie wrócili? Ktoś za nimi tęskni? Zaoszczędziło się na reprywatyzacji. Oszczędności są potrzebne.
Ziopierbro chciał się dopchać do Rypierdzyka. Zawsze to dobrze pierścień z rana ucałować. Może człowieka zapamięta i pochwali przed NIM, zwłaszcza tę poranną wpadkę z przed Mauzoleum może by się przykryło. Nie dopchał się jednak. Zawsze jest tak jak do mszy służy Brupierdziński z młodzieżówką PiS. Zazdrośnik jeden. Nic to, może na wieczornej mszy się uda. Teraz trzeba jechać do Cytadeli. Lubił te poranne egzekucje, ale wolałby  żeby czasem go ktoś zastąpił.
W drzwiach kościoła zderzył się z Minister Szpierydło.
Sucha jakaś – pomyślał – jak nie nasza. No ale ON ją lubi.
– Jak idzie wykreślanie Pani Minister? – zapytał.
– Katorżnicza praca Panie Premierze. Z ebooków i ze stron internetowych usunęliśmy wszystkie słowa „kaczka”, „drób”, kartofel”, na wszelki wypadek również „gęś”, „ziemniaki” i „piwo”. To poszło z automatu, ale gorzej z książkami papierowymi. Zatrudniliśmy wszystkich nauczycieli, bibliotekarzy, woźnych, to jednak trudna praca. Właśnie chcę się zwrócić do Ministra Sprawiedliwości Mulapierrczyka, żeby kary dla opornych podniósł. Niech właściciele książek we własnym zakresie trochę powykreślają. Może jakieś nagrody dla donosicieli na tych co ukrywają książki wymyśli. Bo jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie palić.
– W sumie z tym paleniem książek to nie taki zły pomysł – stwierdził Ziopierbro – pochodnie już były, to co tam książki. Sam jestem zdziwiony, że jeszcze są ludzie, którzy nie boją się ukrywać starych dzienników Gazety Wyborczej. Trzech ostatnio w dyby trzeba było zakuć. Jeden to cały rocznik 2005 pod łóżkiem trzymał. Pamięta pani co wtedy wypisywali! A z brakiem rąk do pracy przy wykreślaniu to można sobie łatwo poradzić. Co pani powie na taki pomysł, żeby każdy emeryt i rencista przed odebraniem emerytury musiał okazać się kilkoma egzemplarzami „dzieł wykreślonych”? Niech pani to dopracuje!
Geniusz! – pomyślał o sobie.
 Pożegnał Szypierdłową i  wsiadł z ulgą do limuzyny. Już chciał wydać polecenie jazdy do Cytadeli, kiedy zauważył przepychającego się przez tłum ministra Brupierdzińskiego, który już bez komży, w której służył do mszy, ale w eleganckiej różowej sutannie, machał do niego z daleka.
Brupierdziński wsiadł do limuzyny, przysunął twarz do jego ucha i wysapał: - ON jest wściekły, te wieści z frontu to lipa!
Ziopierbro poczuł że pot mu spływa po plecach, nogi i ręce zdrętwiały. Włosy uniosły biret na głowie.
 – Mapiercierewicz znowu miał atak – powiedział Brudziński. – Już mu się wszystko pieprzy! Nie powinni go z kaftana wypuszczać! Miał zwidy i opisał je w mailu do Błapierszczaka!
No to mamy bal! –pomyślał Ziopierbro. A tak miło się poranek zapowiadał. Teraz to trzeba czekać aż ON nas wezwie. Tak! Czekać! Ale gdzieś blisko, tak żeby jak wezwie to być prawie na miejscu.
Kazał się wieźć do Zamku. Stanie na Krakowskim, tfu na Alei Lecha Wielkiego I i poczeka. Oby tylko nie zadzwonił za chwilę. Dojazd może trochę zająć, bo właśnie zaczął się czas procesji południowych i ulice były zatłoczone tłumem wiernych sypiących kwiaty przed figurą Lecha niesioną przez kardynałów pod baldachimem.
 Jak dobrze, że członkowie rządu są z tych obowiązkowych dla każdego patrioty procesji zwolnieni. Musiałby jak ten ciemny lud drałować na piechotę. Swoją drogą uważał, że takie procesje trzy razy dziennie to trochę przesada. Wprawdzie podnosi to świadomość narodową, ale te korki.
Znowu sięgnął pod komżę, żeby się podrapać – ach te koronki – chętnie by z nich zrezygnował, ale ON tak lubi jak jego młodsi podwładni je noszą.
W tłumie zauważył znajomą postać. Aa, to Michał Kapiermiński, były członek nielegalnej organizacji PJN. Poznał go po wygolonym czerepie, włosienicy i obowiązkowym sznurze wywiązanym na szyi. Wprawdzie ON tym przechrztom przebaczył, ale już do końca życia będą nosić te sznury.  Klupierzikowa ten sznur to w taką fantazyjną kokardę sobie wywiązuje. Nawet jej w tym do twarzy.
Minęli procesję, żeby znowu wpaść w nowy tłum. Jak zwykle jasełka pod pomnikiem Małżonków Kapierczyńskich, tam gdzie kiedyś był Pałac Prezydencki. Codzienna inscenizacja. Joanna Bupierrzyńska przywiązana do krzyża, okładana pałami przez ludzi ubranych w mundury dawnej straży miejskiej. Obok młodzi pederaści sikają na znicze. Mariusz Bulpierski z rozdartą koszulą. Jak co dzień. No takie sobie upamiętnienie. Wcześniej rzucali jeszcze słoikami z fekaliami  w tablicę, ale ON zabronił z powodów sanitarnych. Joannę to ON chciał zrobić ministrem, ale odkąd dowiedział się, że ona tę obronę krzyża brała poważnie, zrezygnował. Wybłagała tylko, żeby tymi pałami mocno ją bili, widocznie to lubi. 



Ten Bulpierski to ładny chłopak – pomyślał Ziopierbro – ciekawe jak wygląda w koronkowych stringach.
Co oni tam skandują?  Aha, „pomnik już mamy, teraz na ołtarze”. No tak, żeby to takie proste było. Wszystko w rękach Rypierdzyka. A Papież naszego Ojca Nadkardynała  nie lubi. Pewnie dlatego że Rypierdzyk ekskomuniką mu groził, kiedy papież nie chciał zalegalizować pedofilii duchownych. Ale to kwestia czasu. ON ma plan. Dość długo tolerowaliśmy Stolicę Piotrową w Rzymie. W Toruniu też będzie dobrze.
IV.
Wyprzedziła ich limuzyna w której Ziopierbro spostrzegł Mariusza Kapiermińskiego. 



Kurcze, ON już CBA wezwał. No tak ten zawsze pierwszy. Odkąd jego agenci porwali Świpiertonia i Kobypierlańskiego z Argentyny jego notowania wzrosły. ON nawet przez palce patrzy na związek Kapiermińskiego z agentem Tomkiem. Podobno o adopcję dzieciaka będą się starać. Kobylański się wywinął i studnię z gorącą wodą wierci w Toruniu, ale Świtoń do grabienia liści poszedł. Z tą studnią to dowcipy już chodzą po mieście. Podobno Australijczycy wiertło oglądali a wody jak nie było tak nie ma.



Tych Kapiermińskich to u nas jak psów. Ten od sznura, ten od agentów, no i młody Mariusz. Mówią, że on GO uczy na Internecie i bloga za NIEGO pisze. Prosta robota. No może z tą nauką to nie bardzo prosta.
Z tym Kapiermińskim to sam bym chętnie bloga napisał – pomyślał.
 Jeżeli Kapiermiński do NIEGO pojechał, to mam jeszcze trochę czasu.
Kazał się zawieźć pod Pomnik Nieznanego Obrońcy Krzyża. Popatrzy na zmianę warty. To właśnie teraz. No, chłopaki jak lalki, sutanny na nich leżą jak ulał. Chyba z wysokością obcasów trochę przesadzili, za to wojskowe birety pasują idealnie.  Zwłaszcza dowódca prezentuje się doskonale sutanna tak dopasowana, że stringi się odciskają. Szkoda księdza Jankowskiego, ten to wiedział co się nosi!
Ziopierbro zaczął się niecierpliwić, wprawdzie wizyta u NIEGO to żadna przyjemność - te lepkie łapy brrr – ale brak wezwania to już podejrzane! Może znalazł te wszystkie pluskwy i gwoździe które MU zainstalował? A może ON wini go za wiadomości z frontu?
Zamyślił się. Może ta wojna nie będzie taka prosta? Wprawdzie pierwsze sukcesy były ogromne. Kiedy Fopiertyga wypowiedzenie wojny zawiozła, to Moskwa się zatrzęsła. Złośliwi mówili, że ze śmiechu, ale jak później poddawały się nam całe dywizje to uwierzyliśmy w naszą waleczność.
JEGO strategia była prosta, ale jakże skuteczna. Nasze bataliony nacierały, a przed nimi biegł Witold Waszpierczykowski  i darł się na cały głos „nie zabijajcie nas!”. No i ruscy jak go zobaczyli na czele armii kleryków w różowych, bojowych sutannach to dostawali takiej niemocy, że poddawali się na całym froncie. No i jeszcze natarcie dywizji sióstr od Świętego Edgara – wszystkie w ciąży – podobno pisały bloga z ministrem Girzyńpierskim – niezwyciężone.
Ten Girzyńpierski to niezłe ciacho – pomyślał.
Teraz miał wątpliwości czy w to wierzyć. No i ten Pupiertin w lochu. Ale czy naprawdę Pupiertin? Kiedy Mapiercierewicz z Fopiertygą go przywieźli, to mówili że Pupiertin, że złapali go jak pod Smoleńskiem resztki bomby izuwolumetrycznej zbierał i od promieniowania tej bomby taki niepodobny. Teraz jednak zastanawiał się czy nie był to, jak szeptali klerycy Mapiercierewicza, „Kola Łopiermiankow, co tam kozę pasał”. Wprawdzie przyznał się, że on jest Pupiertin i do zamachu się przyznał i Tupierska zakapował i twierdził, że Mapiercierewicz się kozie podobał, ale jak Biepierlana ojcowie prokuratorzy przesłuchiwali, to ten też się przyznał, że jest wcieleniem Pier Dalaj Lamy.
Zmiana warty przed pomnikiem zakończyła się. Wartownicy uklękli na przenośnych klęcznikach w bezruchu, a dowódca warty legł krzyżem.
Ziopierbro spojrzał na zgrabne łydki dowódcy widoczne spod sutanny i westchnął.
 Koniecznie musi porozmawiać z Marszałkiem Błapierszczakiem! Kazał się wieźć z powrotem do Sejmu.
Pod Pomnikiem Małżonków Kapierczyńskich było już spokojniej. Joanna Bupierrzyńska zwisała z krzyża w ekstazie. Obok harcerze wylewali mocz ze zniczy szykując je na jutrzejsze jasełka. Mariusz Bulpierski szeptał coś na ucho Cugier-Pierkotce.
Ziopierbro spojrzał na nią z zazdrością i znowu westchnął.
Przez chwilę przyglądał się jak więźniowie w pasiakach, z przyczepionymi do łydek wielkimi kulami na łańcuchach sprzątają plac przed Komitetem Centralnym PiS – dawniej Giełdą Papierów Wartościowych. Rozpoznał wśród nich znane kiedyś twarze. Oto Miepiercugow z miotłą, obok Dałkszepierwicz z wiadrem, za nimi Ziepierliński i Siepierkielski ciągną taczki.
Odsunął szybę i zagrał Miepiercugowowi na nosie. Wielki Dyrektor od miotły! Tak się wymądrzał, taki był elokwentny! No i na co mu przyszło? Trzeba było brać przykład z „Rozmów niedokończonych”!
Cóż złapali ich, ale to nie jego sukces. To Rysiek Czapierrnecki na czele doborowych oddziałów Rodziny Radia Maryja rozbił partyzanckie ugrupowanie  Szkła Kontaktowego ukrywające się w lasach kabackich.
Jemu się nic takiego nie udało. No szansę jeszcze ma. Gdzieś w górach ukrywa się Komopierrowski, a za głowę Niesiopierłowskiego wyznaczono ogromną nagrodę. Gdyby tak JEMU przyprowadził któregoś z nich to może doczekałby się  łaskawego uśmiechu, może nawet pozwolono by mu redagować bloga razem z Kapiermińskim!  
Znowu westchnął.
V.
Kazał kierowcy zatrzymać się przed salonikiem prasowym.  Podobno „Nasz dziennik” wydrukował kolejny fragment JEGO „Raportu o stanie państwa”. Lektura obowiązkowa! Nie można nie wiedzieć jak jest naprawdę. ON może odpytać.
Teraz tych saloników jest mnóstwo. No bo na taki salonik nie trzeba wiele miejsca. Odkąd polskojęzyczni przeszli do podziemia, wolno sprzedawać tylko dwa tytuły „Nasz Dziennik” i „Gazetę Polską”. Ale minister kultury Sapierkiewicz mówił mu, że obroty wcale przez to nie wzrosły. Ciekawe dlaczego, jak nie ma konkurencji?
Temu Sapierkiewiczowi trzeba się przyjrzeć bliżej. Niby taki lojalny, prawdziwy patriota, a w spodniach go widziano i to z mankietem! Podobno po domu w krawacie chodzi!
Ile to człowiek ma teraz spraw na głowie! – pomyślał Ziopierbro – Aż łza się w oku kręci, kiedy wspomina się te czasy swobody sprzed dekady, kiedy jako europoseł, uczył się angielskiego i nie miał żadnych obowiązków. Nie za bardzo się do tego angielskiego przykładał, choć ON naciskał. No ale tu właśnie wyjątkowo JEGO przewidywania nie sprawdziły się. Po co ten angielski, jak z Brukseli ich wyrzucili? To znaczy nie wyrzucili, tylko ON z nich zrezygnował. Nie będzie jakaś Unia narzucać nam co mamy robić!
Telefon zadzwonił. Spojrzał na wyświetlacz. Aha, ksiądz sekretarz. Może wezwanie od NIEGO? – Słucham? – Niech będzie pochwalony Jezus….
– Niech będzie – przerwał mu szybko obowiązkową formułkę powitalną. - Co tam?
- Pani minister Kempierpa telefonowała, że schwytano Lipiersa.
– Którego Lipiersa?
– No Tomasza. Podobno zabarykadował się w mieszkaniu na Pradze i dwie brygady MO’hairów w ciężkich komżach go szturmowały. Cały arsenał słoików z fekaliami przy nim znaleźli. Czy pan premier przesłucha go osobiście?
– Niech ojcowie prokuratorzy zaczną beze mnie. Trochę go zmiękczą. I proszę przygotować wszystkie dowody przeciwko niemu z tajnego archiwum. No wie ksiądz, taśmy i nagrania z tych jego niegodziwych programów telewizyjnych. Dowody są jednoznaczne, ale zmiękczyć nie zaszkodzi. Szczęść Boże – rozłączył się i zaczął zastanawiać jak sprawić , żeby sukces Kempy poszedł na jego konto.
Ten Lipiers, trochę stary ale…. Westchnął.
Znowu korek.
- Co tam? – zapytał kierowcy.
– To nic, to tylko dzieciaki z podstawowego seminarium idą na popołudniowe czuwanie.


 Piękne dzieciaki – pomyślał Ziopierbro – Zwłaszcza chłopcy w tych białych komeżkach, ale dziewczynki w komunijnych sukieneczkach też ładne. Do seminarium podstawowego trafiają dzieci których rodzice i dziadkowie poddali się badaniu w POCN (Punkcie Oceny Czystości Narodowościowej). Bo tylko Prawdziwi Polacy i Polki są przyszłością narodu. Takie badanie, ze względu na koszty, jest na razie nieobowiązkowe, ale wielu obywateli prawdziwych patriotów, o większej świadomości narodowej, poddaje mu się dobrowolnie. Ojcowie prokuratorzy pracujący w POCN żadnego Ślązaka, Kaszuba, czy innej swołoczy nie przepuszczą. Za to ci, co zostają zweryfikowani pozytywnie, mogą się szczycić pięknie wytatuowanymi literkami PP pod pachą i są dopuszczeni do wielu przywilejów. Czystość i jedność narodowa jest JEGO priorytetem, dlatego w planach jest okazywanie specjalnego zaświadczenia np. przy zawarciu małżeństwa, aby zapobiec skundleniu naszej narodowości.
I pomyśleć, że Giepierrtych chciał te dzieci ubrać w granatowe mundurki. Jakby to smutnie wyglądało! No Giertych ma teraz za swoje! Już minister Kupierrski się nim zajął! A pamiętliwy jest! Nie zapomniał jak go Giepierrtych w sejmie upokorzył! Ludzie mówią, że kara okrutna. Tak z człowieka wieszak na birety i parasolki w przedpokoju zrobić! Ale zasłużył drań sobie!
Oho! Znowu coś się dzieje! Toż to księża pretorianie Nadkardynała. Łatwo ich odróżnić od tłumu, bo wzrostu są słusznego i te kewlarowe sutanny uwypuklają ich mięśnie. Pewnie biegną na wezwanie któregoś z wiernych patriotów. Jakieś terrorystyczne zagrożenie czy co? Oni byle czym się nie zajmują! Ostatnio głośno o nich było jak dorwali Joannę Sepiernyszyn, w bunkrach pod twierdzą Modlin się ukrywała. Za włosy do Ojca Nadkardynała przez całe miasto ją wlekli! Ale był pisk! Żeby tak jeszcze Śropierdę złapali, byłby komplet. Biskup Tepierrlikowski bardzo na nią cięty jest.


Oparł głowę o podgłówek, pod przymkniętymi powiekami przesuwały się obrazy dni chwały. Oto on po prawicy NIEGO, zaraz za Nadkardynałem Rypierdzykiem. Wszyscy wyglądają bardzo godnie w kolorowych sutannach. Siedzą na wielkiej, ustrojonej kwiatami platformie – tfu platformie – zaprzężonej w cały klub parlamentarny PO. Powozi Błapierszczak. Strzela z bata nad głową Schepiertyny. Poprzedzają ich szeregi pospiesznie wyłapanych sympatyków reżimu Tupierska, ubranych w czapki z dzwoneczkami. Na czele profesor – he, he profesor – Bapierrtoszewski, zabawnie wygląda w grubej włosienicy, z wielkim napisem na plecach „Poparłem Komopierrowskiego”. Za nim Wajpierda w podobnym stroju, skuty razem z Kupiertzem. Kupiertz ma „ślunzok” wytatuowane na czole. Wielkie koła toczą się wśród tłumu z pochodniami. Tłum skanduje JEGO imię. Nadkardynał błogosławi. Wokół platformy pretorianie Nadkardynała torują drogę wśród patriotów PP. Nad głowami tłumu z hukiem przelatują Jaszczębie. Wszystkie trzy. Z oddali słychać salwy honorowe oddawane z desantowych konfesjonałów zacumowanych na rzece. Docierają do Pałacu. Tam Mariusz Bulpierski rzuca mu się na szyję! Wyzwolicielu mój – krzyczy – Ran twoich nie godnym całować! Joanna w ekstazie zwisa z krzyża. Pederaści  krzyczą ze strachu. Oj pięknie było!
Wspomnienia przerwał mu uporczywy świąd. Znowu te koronki. Żeby tylko do wieczornej mszy wytrzymać!
Tyle jest jeszcze do zrobienia. Tylu niepolaków do wyłapania. I gdzie ich trzymać? Czym żywić. Na razie umieści się ich na Polach Mokotowskich. Nawet osobiście kazał je ogrodzić podwójnymi zasiekami pod napięciem. Tam dużo trawy, wiosna się zbliża, to sami się wyżywią. Jesień też jakoś liśćmi przeżyją, ale co będzie w zimie? Może coś minister Jupierrgiel wymyśli. Dużo tej niepolskiej hołoty. Kiedyś podawali, że 75%. Aż się wierzyć nie chce! No teraz to część się nawróciła i ON im przebaczył w swoim miłosierdziu. Dla niektórych jednak powrotu nie ma! Każdy kto chce wrócić musi przynieść zaświadczenie od ojców prokuratorów, że z Palipierkotem się nie spotykał. Nawet na 100 metrów do niego się nie zbliżał. Jak Palipierkota w telewizji oglądał to z przymusu, bo na innych programach Szkło Kontaktowe leciało i nie było na co przełączyć. I że ze wstrętem oglądał, ale nie słuchał, a jak słuchał to tylko jednym uchem. I to musi być udokumentowane na filmie i na zdjęciach. I dwóch Prawdziwych Polaków musi mu takie dowody poświadczyć. 



Jest nadzieja, że tych palipierkociarzy można będzie niedługo łatwo rozpoznać dzięki prostemu zabiegowi wymyślonemu przez Ministra Zdrowia Piepierchę. Delikwenta poi się dużą ilością alkoholu, a na kaca daje wodę święconą. Prawdziwi Polacy kaca pozbywają się w jednej chwili, a palipierkociarze dalej są pijani. To tylko teoria, w trakcie prób. Trzymana w ścisłej tajemnicy. Tych eksperymentów minister Pipierecha bohatersko na sobie dokonuje, podobno tylko wiceministrowie Elżbieta Pierkruk i Ludwik Dornpier są do nich dopuszczeni. Na razie proszą o zwiększenie przydziału odczynników. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
VI.
Znowu swędzi! Nie tak prosto dostać się pod tę sutannę. Zabiję tego krawca! Takie swędzące gacie uszyć. Kto mi go polecił? A, Girzypierński!  Czy nie zrobił czasem tego specjalnie! Może to jakiś jego plan? Część misternego planu mającego go skompromitować! Tak! Na pewno to spisek Girzypierńskiego. Ooo, ja mu tego nie daruję! Swoją drogą to jestem genialny! Zaswędziało, a ja skojarzyłem fakty! Na razie trzeba Girzypierńskiego bacznie obserwować. Podsłuch mu się założy. Eee, podsłuch to on ma już od dawna jak inni. Trzeba za nim kilku kleryków wysłać! I przycisnąć jego spowiednika! Kto jest jego spowiednikiem? Czy czasem nie biskup Tepierrlikowski? Wszystko zaczyna się układać. Widziałem przecież na youtubie taki film jak Tepierrlikowski, jeszcze nie biskup, tylko redaktor Tepierrlikowski rozmawiał na TVNnie z Papierlikotem. Nawet niedawno ten filmik z sieci kazałem usunąć. Pewnie jest jeszcze w archiwach IPN. To się go wygrzebie. No i mamy spisek! Girzypierński, Terpierlikowski, kto jeszcze? Dowody są. Może by tak od razu do ojców prokuratorów? Trzeba by te koronki z majtek zabezpieczyć!  Spisek i próba zamachu na urzędnika państwowego najwyższego szczebla! Oj nagrabili sobie! Co ja mówię, dopiero będą grabić! Ale swędzi!



Złapał za telefon.
– Ksiądz sekretarz? Proszę mi na wieczór przysłać ekipę śledczych kleryków do mnie do domu. Niech przywiozą kapsułę do zabezpieczenia dowodów rzeczowych! Tak już po wieczornej mszy. Co? To już tak późno. Cholera, a miałem do Marszałka Błapierszczaka jechać! Już dzisiaj nie zdążę. Taki człowiek zapracowany.
- Szybko. Do Bazyliki. Zaraz msza. Nie możemy się spóźnić! – rzucił kierowcy.
Zawrócili i po chwili już byli przed Bazyliką Zbrodni Smoleńskiej, wzniesioną na niedawno usypanym kopcu Złamanych Brzóz.
Przed bazyliką zaparkowano sznur czarnych limuzyn i tłum w odświętnych sutannach i komżach kłębił się przed wejściem. Zgodnie z nowym JEGO dekretem, nikt nie może wejść do bazyliki, nie wymierzając policzka przykutemu do specjalnego uchwytu we wrotach świątyni  członkowi byłego reżimu. Ten nowy zwyczaj ma upamiętnić sprzeciw wobec zaprzaństwa jakiego dopuścił się reżim. Nieszczęśników losowano codziennie z pensjonariuszy Cytadeli. Dzisiaj los padł na byłego posła Halipierckiego. Wchodzący ustawili się w długą kolejkę, podchodząc do Halipierckiego wymierzali mu policzek i znikali w wnętrzu. Niektórzy robili to symbolicznie, ledwie dotykając policzka byłego posła, ale znaleźli się i tacy, którzy z przyjemnością walili na odlew. Kiedy nadeszła kolej Ziopierbry, policzki Halipierckiego płonęły niezłym pąsem. – Niech zna pana – pomyślał i zdzielił go wierzchem dłoni na której miał  sześć pierścieni – A mogłem strzelić z pięści – powiedział.  
Przeszedł przez drzwi i podążył przed ołtarz, gdzie znajdował się jego klęcznik z przykręconą tabliczką – Jego Świątobliwość Wicepremier. Specjalnie bez nazwiska. Miało to uczyć pokory urzędników i przypominać im, że można ich szybko zastąpić kimś innym. Ukląkł i włożył kartę do głosowania w szparę czytnika. Głosowania oczywiście nie będzie, bo nawet w Sejmie nie stosuje się już tej przestarzałej metody. Gotowe ustawy, już podpisane przychodzą od NIEGO i nikt nie ma prawa nad nimi dyskutować. Podobno też przed podpisaniem tych ustaw ON z nikim się nie konsultuje, ale chodzą plotki że codziennie wzywa osobistego spirytystę. Karta do głosowania to teraz tylko sprawdzenie obecności. Obecność została odnotowana przez komputer, a dane przesłane przez wi-fi na Blackberry Ojca Nadkardynała. 



Karta obowiązywała również w niezliczonych, ustawionych pod ścianami konfesjonałach, do których natychmiast ustawiły się kolejki. Przy każdym konfesjonale dwóch ojców pretorian, gotowych natychmiast wymierzyć zadaną pokutę. Salę pokutną utworzono w bocznej nawie Bazyliki. Czerpiąc przykłady z tradycyjnych średniowiecznych wzorców, okraszonych nowoczesnością, ustawiono tam dyby, przeróżne zaostrzone pale, koła do rozciągania, ale i elektroniczne paralizatory, specjalne narzędzia do lobotomii i inne cudeńka.  Rozpalono też niewielki stosik. Ziopierbro nie stanął w żadnej kolejce, ponieważ obowiązkową spowiedź odbył poprzedniego dnia, czyli do dnia następnego miał spokój.
W konfesjonałach na jego rozkaz zainstalowano mikrofony i kamery na podczerwień, a wszelkie dane przesyłano natychmiast do bazy danych IPN.
 Jeszcze dłuższa kolejka była w drugiej bocznej nawie, gdzie ojcowie prokuratorzy przyjmowali zwolnienia lekarskie, usprawiedliwiające nieobecność na uroczystościach kościelnych. Honorowano tylko zwolnienia od lekarzy kościelnych, zatwierdzonych osobiście przez Ojca Nadkardynała. Właśnie w tej chwili ojcowie pretorianie wyprowadzali wyrywającego się delikwenta. Pewnie zwolnienie miał sfałszowane albo kilka razy pod rząd nie był na nabożeństwie. Tacy grzesznicy prowadzeni byli, a raczej wleczeni do najbliższego konfesjonału, gdzie obsługiwani byli bez kolejki.
Ziopierbro spostrzegł Girzypierńskiego w jednaj z kolejek do konfesjonału. Zanotował numer konfesjonału, z zamiarem późniejszego przejrzenia zapisów ze spowiedzi.
– Przyskrzynię gada – pomyślał. Ukradkiem wyciągnął smartfona spod sutanny. Giżypierński – miejsce urodzenia Dąbrówki gmina Bieżuń. Gdzie to jest? A mazowieckie. A już myślałem, że na Śląsku. To by wiele tłumaczyło. Trzeba sprawdzić, czy rodzice, a może dziadkowie nie pochodzą ze Śląska. Muszę z nim osobiście porozmawiać. Wybadam co wie o górnictwie. To może być poszlaka. Na Żyda też nie wygląda, zresztą tych to już w Polsce tylko profesor Jerzy Robert Nopierwak widzi.  Na Kaszuba też nie. A, właściwie jak powinien wyglądać Kaszub? Nieodłącznie kojarzył mu się z siecią. No to by się zgadzało bo Girzypierński nosi siatkowe pończochy.
Zauważył, że ktoś przygląda mu się z uśmiechem. To minister Marzena Wrópierbel. Kurcze, może zauważyła, że mimowolnie drapał się pod sutanną. Od czego ona jest ministrem? Nie pamiętam. Ciekawe czy tego Węgrzypierna trzyma jeszcze w klatce w ogródku, czy jej się znudziło. Tyle tych ministerstw powstało nowych. Trudno spamiętać.
Organy oznajmiły początek nabożeństwa. Dzisiaj będzie skromnie – pomyślał – tylko dwudziestu biskupów w koncelebrze. No bo to dzień powszedni i ON w takie dni się w świątyni nie pokazuje. Nie musi. Podobno ma dyspensę od Ojca Nadkardynała. Nikt tego nie sprawdzi.



Spojrzał w bok, trochę do tyłu. Aa, minister Marek Supierski we własnej osobie. Widać, że ten się nie przepracowuje. Świeża ondulacja na peruce,  elegancki pedikiur, odprasowana sutanna, rozwalił się na klęczniku jak u siebie w ministerstwie. Temu też trzeba się przyjrzeć. To niemożliwe, żeby minister po ciężkim dniu pracy tak wyglądał. Ale zasługi ma. To on osobiście ujął zbrodniarza Sikopierrskiego i teraz pan Sikopierrski kawał autostrady pod Łodzią również osobiście ułożył.
Sikopierrski – może mi już zapomniano, że się z nim kiedyś kolegowałem. Wtedy był naszym ministrem. Potem jak się JEGO zaparł trzykrotnie i za srebrniki JEGO tajemnicę o hakach Giepierrtychowi sprzedał, do zaprzańców się zapisał i Święte Imię Lecha plugawił, to już moim kolegą nie był. Ale ON pewnie pamięta i w odpowiednim momencie to wyciągnie. Jak tylko to sobie przypomnę to mam gęsią – tfu, tylko żadnych skojarzeń z drobiem – skórkę.
O, jest i minister Adam Hopierfman. Chyba trochę przesadził z tym różańcem na szyi. Koraliki wielkie, jak piłeczki pingpongowe. Taki blady. Pewnie prosto po spowiedzi. Hopierfman, Hopierfman – takie jakieś nie polskie nazwisko. Że ja wcześniej na to nie wpadłem. Minister od ZUSu. Pewnie ON obsadził go w tym resorcie, bo Hopierfman ZUSu nie lubi. Od dawna ma z nimi zatarg o wyciągnięcie tych zwolnień lekarskich, co to niby Hopierfmanowa w KGHMie przedstawiała. To teraz w ZUSie mają ciepło! W sumie ładny chłopak, ale to nazwisko! Trzeba go jeszcze porządnie prześwietlić. Czy on czasem z Girzypierńskim nie był widziany?
Ktoś podał mu karteczkę. Spojrzał  na ołtarz, wyczekał chwilę w której Ojciec Nadkardynał był odwrócony tyłem i ukradkiem przeczytał: „Mapiercierewicz z Fopiertygą wracają jutro. Podobno Amerykanie odpowiedzieli po 9 latach na ich prośbę o umiędzynarodowienie śledztwa. Odpowiedź ma brzmieć „A wała!”. Jojo”
Oho, ten Brupierdziński ma informacje z pierwszej ręki. W sumie równy chłop, tylko ta jego słabość do obuwia. Jak można się ubrać w piękną różową sutannę i adidasy? – Lubił słabości u innych. Starannie je odnotowywał i przechowywał w tajnym archiwum.



Marszałek Polny Mapiercierewicz wraca, czyli ON go wezwał i te frontowe sukcesy to naprawdę lipa, bo odpowiedzi Amerykanów można było się spodziewać, po tym jak minister Fopiertyga odwołała ambasadora z USA, tylko za to, że Amerykanie wprowadzili obowiązkowe badania psychiatryczne przed wpuszczeniem naszych dyplomatów. W sumie nic się nie stało, nie Amerykanie pierwsi to zrobili. Teraz bez świadectwa poczytalności, tylko na Białoruś naszych wpuszczają. A te  świadectwa międzynarodowa tendencyjna komisja wydaje, no to wiadomo – nie jeździmy.
I dobrze gadowi Mapiercierewiczowi! Za bardzo już się panoszyć zaczął. I tę Fopiertygę wszędzie za sobą ciągnie, tak jakby chciał wszystkim pokazać, że jest hetero.
Nabożeństwo zbliżało się do końca. Jeszcze tylko litania i obowiązkowe wyczytanie nazwisk poległych męczeńsko w Smoleńsku wraz z nazwiskami rodzin i znajomych i będzie można pojechać do domu.
A nie! Przecież dzisiaj umówiony jest z Księciem Dubiepiernieckim na kolację. - Trudno, odwołam. -Spotykanie się z księciem ostatnio stało się passe. – Nie dam się wciągnąć w brudne rozgrywki Dubiepiernickiego skierowane przeciwko NIEMU. Niech Dubiepierniecki się cieszy, że ON go toleruje i ten jego tytuł który sam sobie nadał. Toleruje, bo księżna Marta jest kochana przez lud i przez samego Ojca Nadkardynała. ON ma miękkie serce i nie chce osierocić bratanic.
VII.
No, nareszcie koniec! Szybko wstał z klęcznika, prawie przebiegł do drzwi, chlasnął na odlew Halickiego i już był w limuzynie.
- Do domu, do domu! – krzyknął Ziopierbro do kierowcy.
Musieli chwilę poczekać, bo akurat grupa biczowników przechodziła przez ulicę. Niesmaczny widok! Akurat przed Bazyliką! No ale tylko tu mogą być zauważeni przez któregoś z decydentów. Samobiczowanie jest całkiem dobrowolne, za to poczytywane przez wielu jako droga do awansu, dlatego wielu urzędników różnych szczebli robi to publicznie.
Podwinął sutannę, odpiął podwiązki, zdjął piękne koronkowe majtki, ze skrytki wyciągnął flakon pachnącej, święconej wody toaletowej i zaczął nią przecierać zaczerwienione miejsca na udach i pośladkach. – Zabiję gada, zabiję – mruczał pod nosem.
Podjechali pod bramę osiedla. To jedyne osiedle w stolicy tak mocno strzeżone przez pretorian Ojca Nadkardynała. Osiedle dla hierarchów kościelnych, członków rządu i wybranych celebrytów. Sam Ojciec Nadkardynał ma tutaj niewielką dwudziestopokojową garsonierę, choć w niej nie bywa. Biskupi i ministrowe mieszkają tu obok Cugier–Pierkotki i Jana Pietrzapierka. Widuje się tu również Cejropierwskiego , Zelpiernika i Bulpierskiego.
Trochę trwało zanim otworzył drzwi mieszkania. Trzy razy wpisywał kod alarmu, zanim przypomniał sobie, że kod jest literowy: ZZ, jednocześnie intensywnie próbował sobie przypomnieć kto teraz jest ministrem obrony. – No nareszcie w domu! Kto do cholery jest tym ministrem obrony? Czy czasem nie on? Na pewno jest wicepremierem, na pewno ministrem sprawiedliwości, pewnie też prokuratorem generalnym, bo to co poprzedni reżim rozdzielił, ON scalił. Ale ministrem obrony?  Powinien wiedzieć! W końcu jest wicepremierem! Wszystkie te sprawy z wojskiem i obroną załatwiał Mapiercierewicz. Fopiertyga też do tego się wtrącała. Ale skoro Mapiercierewicz jest Marszałkiem Polnym, to bardzo prawdopodobne, że ministrem obrony jest on – Zbigniew Ziopierbro. A skoro tak, to ON może powiedzieć, że za wszystko co spieprzył Mapiercierewicz, on właśnie odpowiada. Aż przysiadł ze strachu.



Dobra, będzie się martwił potem, teraz do pracy! Usiadł przy biurku, wyjął czystą kartkę i zapisał na niej dwa nazwiska: Girzypierński i Terlipierkowski. Nad nazwiskami tytuł: „Spisek i próba zamachu na urzędnika państwowego najwyższego szczebla – wicepremiera”. Dodał kilka strzałek pod nazwiskami i ponumerował. Teraz trzeba dopasować wspólników! Skąd wziąć wspólników? Krawiec! To się nazywa geniusz! Trzeba przycisnąć krawca! A może mu kocioł w domu założyć? I zobaczyć kto do kotła wpadnie? To jest myśl! Jak dobrze, że „Stawkę” oglądał! To jego wszechstronne wykształcenie, jednak procentuje! Podszedł do lustra i przyjrzał się sobie z przyjemnością. Geniusz! I do tego piękny!
Rankiem obudził go telefon od minister Kempierpy.
- Panie premierze Niesiopierłowski! – zaczęła zdyszana.
- Co Niesiopierłowski? Niech Pani weźmie głęboki oddech! No już!
- Pomnik Lecha Wielkiego w Poroninie wysadził! – wrzasnęła Kempierpa.
- O cholera! Skąd wiecie że Niesiopierłowski? - zapytał
- Bo w Poroninie! Już raz próbował, ale wtedy mu się nie udało! – zawyła Kempierpa.
- Tyle że wtedy był to pomnik Lenipierna. Chyba ich odróżniacie Pani Minister? No ale to poważna poszlaka! Dobra, kto prowadzi śledztwo?
- Najlepsi klerycy pod okiem ojców prokuratorów – odpowiedziała Kempierpa.
- Przejmiecie osobisty nadzór! Chcę być na bieżąco informowany! Czy ON już wie?
- Jak ma nie wiedzieć, kiedy i Radio Maryja i Telewizja Trwam trąbią o tym od rana! Już o nas pytał. – załkała Kempierpa.
- Opanuj się Beata! Jak wpadniemy w panikę to nie pozostanie nam nic innego tylko zrobić to co ten dziad od Lecha – spieprzać! –zawołał do słuchawki i rozłączył się.
Ręce mu się trzęsły, nogi miał jak z waty. – Co robić? Co robić? – Już widział się przy grabieniu liści albo przykutego łańcuchem do Miecupiergowa. Nie to by było za łagodne. Dla niego to ON przygotuje coś specjalnego. Zniknie jak Wałępiersa albo Papierlikot.
Włączył telewizor. Telewizja Trwam transmitowała mszę poranną.
Przełączył na TVN, też nie trafił na wiadomości. Zakonnica prowadząca zapowiedziała właśnie „Taniec z krzyżami” jeden z popularniejszych programów rozrywkowych, potem 7395 odcinek  „Mgły” w reżyserii Joanny Lichopierckiej (sequel filmu z 2010 roku).
Zmienił na Polsat też nie ma wiadomości, za to powtórka jego ulubionego filmu „Solidarni 2010” Jana Pospieszalpierskiego. Lubił ten film, ze względu na rewelacyjną grę Mariusz Bulpierskiego. – Jaki on piękny – pomyślał.



O jest coś na pasku! „Atak terrorystyczny w Poroninie – nieudana próba wysadzenia pomnika Lecha  Wielkiego. Zniszczeniu uległ tylko trzydziestometrowy fragment pomnika. Prokuratura prowadzi śledztwo” .
- Tak, to pewnie Niesiopierłowski – dyletant . Do zniszczenia pomnika Lecha potrzeba lepszych saperów niż profesor od robaków! Pewnie ten ubiegłoroczny zamach na Wawel to też jego sprawka! Tfu, co ja mówię! Teraz nie mówi się już Wawel, tylko „Uświęcone miejsce spoczynku”.  Nazwa „Wawel” jakoś nie pasowała do powagi tego miejsca. JEMU kojarzyła się z czekoladkami. No i te groby królów i innych niby zasłużonych! Jak można spoczywać w spokoju obok różnych okrutników, morfinistów i wierszokletów. Dlatego przeniosło się ich na Skałkę, a „Najdroższy Sercom Sarkofag” do Sali Poselskiej. Uroczystość przenosin Najdroższego Sercom Sarkofagu była piękna. Nareszcie Największy Prawdziwy Polak w Historii zyskał odpowiednie dla siebie miejsce i został odpowiednio do zasług upamiętniony. Zmieniono też nazwę dzwonu, Zygmunt – to była jakaś głupia nazwa. Teraz dzwon Lech, oznajmia najważniejsze dla kraju wydarzenia.
VIII.
Ziopierbro po niewielkim śniadaniu, kazał zawieźć się do Cytadeli. Wiele obowiązków czekało tu na niego od wczoraj. Cytadela od dawna była przepełniona, tak samo jak twierdza modlińska, której była Agencja Mienia Wojskowego nie zdążyła sprzedać przed Wielką Zmianą. Pensjonariusze obu tych ośrodków resocjalizacyjnych nie mieli najlepszych warunków. Może trochę się rozluźni jak część zostanie przeniesiona na Pola Mokotowskie. Budowa innych, podobnych placówek idzie pełną parą w całym kraju i niedługo będzie lepiej.
Przed Cytadelą formował się „Pochód Zaprzaństwa” – to już kilkuletnia tradycja cotygodniowych marszów. Ojcowie nadzorcy z batogami, ustawiali w szeregi tałatajstwo wyłapane w całej stolicy. Zaprzańcy poubierani w wory pokutne i włosienice, mieli na czole wypaloną literę Z. Pochód ten przechodził głównymi ulicami miasta, ku uciesze zwłaszcza dzieci, które mogły do woli rzucać w przechodzących jajkami i pomidorami. Traktowano to jako doskonałą lekcję patriotyzmu, dlatego dzieci na czas pochodu były zwalniane z lekcji w seminariach. Dorosłym trochę to spowszedniało. Dzisiaj na czele kolumny zostali ustawieni Szymon Majpierewski i Kuba Wojpierewódzki, znienawidzeni prześmiewcy dawnego reżimu. 



Na dziedzińcu cytadeli rozdzielano właśnie pracę polskojęzycznym byłym tzw. dziennikarzom z TVN, Polsatu, Radia Zet i innych mediów reżimowych. Każdemu przydzielano narzędzie pracy zgodnie z kwalifikacjami.
- Łopata! Miotła! Łopata! Miotła! Taczki! Łopata! – wyznaczał ojciec nadzorca ustawionych w szeregu złoczyńców.  – Stokrotka ty ściera! – wskazał na Monikę Olejpiernik. Po chwili uzbrojeni w narzędzia dziennikarze – he, he dziennikarze – zostali załadowani na ciężarówki i odjechali do pracy.
Z cel wygnano nową grupę. Po naszywkach na workach pokutnych rozpoznał, że należą do innej kategorii. To różna zbieranina, cudzołożnicy, sprzedawcy środków antykoncepcyjnych, feministki, uczestnicy parad równości i inne barachło. Dostaną prace przy strzyżeniu trawników albo pojadą budować Muzeum Martyrologii IV RP. 

Ziopierbro przeszedł przez dziedziniec i mijając licznych wartowników, bocznym wejściem dostał się na schody prowadzące stromo w dół, wprost do sal przesłuchań. Na wąskich schodach minął się z kilkoma czterogwiazdkowymi ojcami ćwiartownikami w skórzanych, umazanych krwią fartuchach.
Ilość gwiazdek naszytych na fartuchach, świadczyła o sprawności danego ojca w przesłuchaniach. Cztery gwiazdki to bardzo doświadczony śledczy. Widywał też ojców ćwiartowników z sześcioma gwiazdkami. Ci to z kamienia nawet umieją wyciągnąć zeznania.
Jednego z nich zawadził nogą i odsunął się od niego ze wstrętem. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby ubrudził krwią nowe pończochy!
Zszedł na samo dno lochów. Szybko przemaszerował przez szereg wielkich pomieszczeń, w których przesłuchiwano delikwentów. Jęki i wycie rozbrzmiewały pod sklepieniami. Wszędzie unosił się zapach przypalanego ciała.
– Jak można pracować w tym hałasie i smrodzie – pomyślał.  Czy nie można inaczej przesłuchiwać, tylko tymi średniowiecznymi metodami? Wiedział jednak, że ojcowie prokuratorzy to konserwatywni, wierzący w stare wypróbowane metody, śledczy. Wprawdzie próbowano stosować nowoczesne metody, takie jak tortury internetowe, katusze elektroniczne i inne nowinki, jednak co przypalanie, to przypalanie mawiała minister Kempierpa.
W jednaj z sal zauważył Lipersa przywiązanego do stołu. Ho, ho „Tomasz Lipiers na żywo” zaśmiał się Ziopierbro – Jeszcze na żywo! Lipiers leżał spokojnie, bez ruchu, widać ćwiartownicy jeszcze nie zaczęli go zmiękczać. W takim razie dzisiaj nie warto z nim rozmawiać. Jutro będzie śpiewał całą prawdę.
Otworzył drzwi do gabinetu ojca komendanta, w którym tymczasowo urzędowała Kempierpa.
Siedziała na fotelu za biurkiem, rozczochrana i zapłakana. Tusz do rzęs spływał jej ze łzami po policzkach.
- No i dlaczego się mażesz. – powiedział – Jeszcze nic się nie stało. – Wyglądasz tak jak na tym filmie, kiedy się darłaś, bo cię do barierek przed pałacem przycisnęli. Weź się w garść. Jeszcze nie wszystko stracone. Jestem na tropie takiego spisku, że ON jak się o tym dowie, to wszystko inne puści nam w niepamięć.  Jeszcze będzie dobrze. Może i inne rzeczy nam się udadzą. Klerycy są na tropie Komopierrowskiego. Może już jutro… Wyobraź sobie te wszystkie stoły tutaj. Na jednym Lipiers, na drugim Komopierrowski, na jeszcze jednym może Wałępiersa. Pokaż mi teraz tego Putipierna.
Kempa wytarła nos w kawałek papieru z drukarki, wstała i poszli małym korytarzykiem ukrytym za szafą z aktami. Po obu stronach mieściły się cele najważniejszych pensjonariuszy. Otworzyła jedną z nich przyciskając palec do czytnika linii papilarnych. W kącie na stercie słomy leżało ogromne, kudłate chłopisko. Kempa trąciła go czubkiem buta. Więzień popatrzył na nich jednym okiem, bo drugie zakryte było wielką opuchlizną. Pomimo opuchlizny widać było na pierwszy rzut oka, że twarz chłopa ma kałmuckie, czy mongolskie rysy.
- Kur… - zaczął Zipierbro – Jak toto można było wziąć za Pupiertina? Ten Maciepierrewicz to jednak debil! – Pupiertin jak żywy! – kpił – Szkoda że nie murzyn! Nie, murzyn byłby bardziej podobny!
- Dobra Beata! Jutro niech się jeszcze raz ojcowie ćwiartownicy za niego wezmą. Niech go na Pupiertina przerobią, albo niech go przerobią na coś do niczego nie podobne! Bo inaczej jesteśmy ugotowani!
- Dobrze panie premierze – pisnęła Kempierpa.
Ziopierbro wyszedł z cytadeli i zaczerpnął świeżego powietrza. – Fu, co za parszywa robota. Ale daje pełną satysfakcję!
Kazał kierowcy jechać za sobą, a sam poszedł nad Wisłę. Pospaceruje trochę, może znajdzie jakieś wyjście z bagna, w które go wpakowali.
Chodził przez kilka minut, potem przysiadł na ławce. Wystawił twarz na słońce, podwinął sutannę i wyciągnął nogi.
Gdzie te czasy Wielkiej Zmiany, chyba najlepsze dni w jego życiu.
Przejęcie władzy było prostsze niż się tego spodziewali. JEGO geniusz objawił się w całej rozciągłości. Wystarczyło puścić plotkę w sejmie, że rząd Tupierska zamierza zlikwidować wszystkie poselskie przywileje, a zwłaszcza że zlikwiduje sprzedaż alkoholu w restauracji sejmowej i hotelu poselskim. Kiedy plotka się rozniosła, większość parlamentarzystów od Tupierska się odwróciło. Do tego Ojciec Nadkardynał, wtedy jeszcze Ojciec Dyrektor, ogłosił w swoim radiu, że przynależność do Platformy Obywatelskiej i sympatyzowanie z nią, jest grzechem śmiertelnym, za który rozgrzeszenia nie będzie. Księża powtórzyli to w niedzielę na ambonach i już następnego dnia sam Tupiersk, przez byłą posłankę Mupierchę, JEMU klucze do Rady Ministrów przesłał z prośbą o objęcie władzy.
ON łaskawie się zgodził i jeszcze tego samego dnia wniesiono GO uroczyście na ramionach wiernych towarzyszy, do sejmu, aby tam przyjmował dymisje i hołdy urzędników byłego reżimu.

Błyskawicznie utworzono nowy rząd. Prawdziwy Patriotyczny Rząd Fachowców. ON nie odmawiał nikomu, ze swoich wiernych, którzy przeżyli z nim wszystkie upokorzenia poprzedników. Ponieważ fachowców było wielu, trzeba było utworzyć kilka nowych ministerstw. Może kilkadziesiąt, mniejsza o szczegóły.
No i to pierwsze posiedzenie Prawdziwie Wolnego Parlamentu! Co za sukces! Wprawdzie trwało to pierwsze posiedzenie kilka dni, a wszystkim śpieszyło się do rządzenia i przesłuchań, jednak ON, jak zawsze słusznie stwierdził – najpierw reformy . To czego przez prawie cztery lata nie udało się w sejmie za poprzedniego rządu – tfu, nierządu! – teraz poszło jak z płatka. Pierwsze głosowanie odbyło się jeszcze nieśmiało i kilku posłów głosowało przeciw, lecz kiedy ich wyprowadzono pod mur, następne poszły szybciutko i bez przeszkód.
Obietnica obniżenia podatków została spełniona natychmiast i Vat zmniejszono z 23 na 22,5%. Za to wprowadzono dziesięcinę bo ON stwierdził, że jest to historycznie uzasadnione, a oprócz tego, nie po to kościół cierpiał zniewagi od komuny i poprzedniego reżimu, żeby teraz gołą dupą świecić!
Przywrócono oczywiście Kościelną Komisję Majątkową, bo musi być zakończone zwracanie zagrabionego majątku, a na Żydach się zaoszczędzi.
Reforma służby zdrowia również przebiegła sprawnie. Zgodnie z JEGO genialną koncepcją, leczenia części lżej chorych podjęły się, za niewielką cołaskę, kancelarie parafialne. Okazuje się że wiele chorób można leczyć wodą święconą, olejami, kadzidłem i pacierzem. Odciążyło to publiczną służbę zdrowia, w której również zaczęto stosować te nowatorskie, ale jednak jakże skuteczne, metody leczenia. Z czasem okazało się, że w parafiach potrafią leczyć również cięższe schorzenia. Trzeba tu wspomnieć proboszcza, który uchwytem kropidła wykonywał mistrzowskie trepanacje czaszki i zakonnicę biegłą w przeszczepach serca przy świetle tylko jednej gromnicy.

Te sukcesy w rządzeniu, szły w parze z innymi. Ogromne zwycięstwo Prawdziwych Polaków w Euro 2012, przyćmiło wszystkie sportowe osiągnięcia Małysza i Justyny Kowalczyk i to znowu dzięki JEGO geniuszowi. Po pierwsze ON ogłosił światu, że Euro 2012 ma upamiętniać męczeńską śmierć naszego prezydenta, dlatego na środku każdego stadionu w kraju ma być ustawiony pomnik Lecha w stroju sportowym.  W związku z tym należało nieznacznie zmienić przepisy gry w piłkę nożną. UEFA na to zgody nie wyraziła, i dlatego ON uznał, że nie jest nam do niczego potrzebna. Nasza drużyna szybko nauczyła się, że należy grać głównie skrzydłami, bo inaczej piłka odbijała się od pomnika. Wielu piłkarzy do perfekcji opanowało podania tzw. karambolem, odbijając piłkę  od głowy Lecha co miało upamiętnić jego sportowe osiągnięcia za życia. Dzięki temu nasza drużyna narodowa, pod kierownictwem trenera kadry Ojca Ministra Sportu Richarda Henrego Czarneckiego zwyciężyła!
Wprawdzie walkowerem, bo zaprzańcza UEFA nie dopuściła do przyjazdu do nas drużyn z innych krajów, jednak było to epokowe zwycięstwo. Rozgrywki transmitowały wszystkie stacje telewizyjne. Przy okazji wyłapało się telepajęczarzy, którzy w ukryciu oglądali zabronione transmisje z Ukrainy.




CDN.