piątek, 10 maja 2013

Sensacja, rewelacja! Amerykanie odtajnili ostatnią rozmowę braci mniejszych!


Z okazji kolejnej miesięcznicy (37 okrągłej miesięcznicy) Amerykanie odtajnili rozmowę braci.

Słowa wypowiedziane przez brata ważniejszego oznaczono kolorem czerwonym. Słowa mniej ważnego kolorem niebieskim.
UWAGA w 2,46 słychać "szczały".

- Cześć, co słychać? 
- Ty jeszcze w samolocie? Co tak późno? Zaspałeś? 
- Eee.. nic takiego...takie małe spotkanie mieliśmy wczoraj... 
- Kiedy będziecie na miejscu? 
- Chyba już dolatujemy. Trochę się zdrzemnąłem. 
- I jak tam, ładna pogoda? 
- Ziemi nie widać, chmury w dole. Ale tam podobno mgła jest! Pilot z Jaka tak powiedział!
- Co z Jaka? Jaki Jaka? Jakiego Jaka? 
- Naszego Jaka, co niedawno wylądował. Mówi, że mgła jest. Widział na własne oczy. 
- A co ona tam robi, przecież miała w studiu u Pospiecha siedzieć! 
- Nie wiem, moze Ponczek ją wysłał. Nasi piloci mówią, że jak mgła jest, to nie mogą 
lądować! 
- To powiedzcie jej, żeby zmywała sie stamtąd, bo sie z nią policzę. Macie lądować, 
huczna impreza, wszystko ma być tym razem tak, jak zaplanowałem. Pokażemy im! Orkiestra dęta jest?
- Ma byc. Ale podobno ruskie też mówią, że nie można lądować, bo, zaraz, Marysia, jak to 
było? ..ano własnie, "nizkij tuman nie dozwaliajet"! 
- Przecież Antek miał siedzieć w krzakach i podsłuchy instalować. Kto mu kazał wyłazić? 
Boże, z kim ja musze pracować! 
- Czekaj, zaraz...co? Acha, Marysia mi tu podpowiada, ze tuman to po rosyjsku znaczy ... 
- Dosyć tego gadania! Lądować w trymiga i galopem do Katynia! Już macie spóźnienie. I 
nie zapomnij zabrać wieńca! 
Ja o godzinie 09:00 włączam telewizor i chcę widzieć transmisję na żywo!
- Przecież tam ten tuman jest, znaczy się ta mgła, co nie dozwaliajet! Jak się 
rozbijemy? 
- To wtedy transmisja będzie, hehe, mniej na żywo. Nie martw się, po to dałem ci dziesięciu 
biskupów, żeby nic ci się nie przydarzyło. Jak oni tam w tym lesie zaczną kadzić, to będzie taka mgła, ze na Kremlu Putina w oczy będzie szczypać. Pożałuje, że się z ryżym lisem skumał! A dwóch biskupów masz na dodatek w randze generałów! 
- Ale ja chciałem rabina, mam większe zaufanie, tylko wiesz, on skrewił, nie przyjechał w ogóle na lotnisko... to zły omen... 
- Tak to już jest, jak księdzu pozwolić na żeniaczkę... baba to kula u nogi, zapamiętaj. A biskupi przyjechali? 
- Tak, co do jednego. Aż mnie zamurowało, bo oni zawsze tak się bali latać...
- Wiem, dlatego w zaproszeniu napisałem, że będzie chór chłopięcy... Słuchaj: przestań 
trząść portkami, weź się w garść. Masz zadanie do wykonania! Chciałeś być tym prezydentem czy nie? 
- Jak to - ja chciałem? Przecież to ty mi kazałeś!
- I co, źle ci, czy co? Mieszkasz sobie jak ten król w Pałacu, żyrandole, służba, lokaje... 
- Ja się tylko dlatego zgodziłem, bo obiecywałeś Wawel! 
- Będzie Wawel, nie nerwuj się. Po co te kłótnie. Jak przylecisz z powrotem, to się 
zamienimy. Ja będę prezydentem, a ty odpoczniesz. Zrobimy to tak, że nikt nie zauważy. Potem załatwię ci ten Wawel, może jeszcze hetmana chorągwi krakowskiej dostaniesz. I własną kaplicę w katedrze.
- Dziwak sie nie zgodzi... 
- Musi sie zgodzić, mam na niego haki. Ale rozumiesz, nie mogę teraz stolicy do Krakowa 
przenosić, nie da rady, dopiero po Euro. Zaraz jak nasi wygrają, przyłączamy Ukraine i 
robimy rozpierdziuchę na 24 fajerki. Unia Wschodnia, to będzie coś! Od morza do morza, 
może monarchię się przywróci... 
- Ale ty mądry jesteś! 
- Cicho, wiem. A teraz idź i ląduj. Czekam na meldunek o wykonaniu zadania. Tylko nie 
przed kamerami, kretynie! Ale żeś się wtedy wygłupił..."panie prezesie melduję"... Aż mi 
okulary pod stół spadły! 
- Przestań mi dokuczać, bo sie poskarżę mamie... 
- Mama chora, nie wolno jej niepokoić, słyszałeś co doktor powiedział...no dobra, spadaj 
już. 
- Jaa-jak to "spadaj"? 
- Ląduj, chciałem powiedzieć, nie łap mnie za słówka. 
- ...ale ci mówiłem, że tam jest mgła! A jak piloci mnie znowu oleją? Ja do kokpitu więcej 
nie pójdę, wstydu sie już raz najadłem. 
- To wyślij generała, on ich przekona. Wystarczy, żeby tam siedział i gazetę czytał, a oni juz będą wiedzieli, co mają robić. Trzeźwy jest? 
- Chyba tak, dopiero trzy małpki wypił. 
- Dobra, to niech walnie jeszcze jedną i idzie. A teraz nie zawracaj mi głowy. Mam 
ważniejsze sprawy. Kotu trzeba piasek zmienić. 

czwartek, 2 maja 2013

Pisowska lokomotywa

Wierszyk znaleziony w sieci:

Stoi przed państwem biskup polowy,
Ciężki, ogromny, znany z mocnej głowy 
Biskup trunkowy ... 
Stoi i sapie, dyszy i dmucha, 
Gorzała strasznie od niego bucha: 
Buch - "aqua vitae"! 
Uch - "aqua vitae"! 
Puff - "aqua vitae"! 
Uff - "aqua vitae"! 
Już ledwo sapie, już ledwo zipie, 
Lecz jeszcze wypić musi na stypie. 
Wszyscy do niego dziś przypijali 
Sam biedak nie wie, ile obalił. 
(Tam pełno ludzi, każdy w ukłonie, 
Całują szaty, całują dłonie, 
I generalskie liżą lampasy, 
Na takie gesty biskup jest łasy) 
Najpierw wychylił likier z bananów 
Piątkę lub szóstkę ruskich szampanów, 
I znowu flaszka, O! Jaka wielka! 
Potem 'popływał' znowu w bąbelkach 
Wjechała w beczce Polska Dębowa 
Biskup z zachwytu nie wyrzekł słowa 
Ogórka przegryzał między flaszkami 
Zjadł staropolski bigos z grzybkami 
Tych porcji chyba zżarł czterdzieści, 
Sam nie wiem, gdzie się w nim wszystko mieści. 

I choćby przyszło tysiąc kleryków 
I każdy przyniósłby po "sznapsiku" 
Na końcu świata by je schowali, 
On je wywącha, potem "obali". 
Nagle - bee! Nagle - łee! 
Wzdął się brzuch! 
Biskup w ruch! 
Najpierw tak smutno z goryczą i z żalem 
Rzekł nasz duchowny "Apage"! gorzale. 
Podniósł swe cielsko i ciągnie z mozołem, 
Raz obok stołu, to znowu pod stołem 
I biegu przyspiesza, i gna jak szalony 
(stał koniak na drodze, został wysuszony) 
A dokąd? A dokąd? A dokąd? W WC! 
(w jelitach, w żołądku, w przełyku go rżnie) 
Po schodach, przez bufet, korytarz, przez hol 
(a w głowie "jawohl, ich liebe alkohol") 
Do taktu wciąż beka i charczy jak żul 
W żołądku burczenie i głośne bul,bul 
I gładko tak, lekko tak toczy się w dal, 
Jak kleszka, gdy z tacą wyrusza po szmal 
Nie ciężki duchowny zziajany,zdyszany 
Lecz kleryk przez Paetza nagiego ścigany. 
A skądże to, jakże to, czemu tak gna? 
To bigos przez kichy ogórka tak pcha 
Kapusty i grzybków nie mieści już brzuch 
Te zaś "aqua vitae" wprawiła w ten ruch, 
To wódka z żołądka ten bigos do góry 
Przesyła przełykiem, który ma kształt rury 
I wyżej, wciąż wyżej, i biskup się toczy, 
A wóda te grzybki, kapustę wciąż tłoczy, 
I słychać już tylko - "Od złego mnie zbaw" 
Wywala przez usta, to, to paw to. to paw..

Aż wreszcie zwalił się pośród butelek
Bełkocąc: Gdzie jest mój actimelek ...