Nam lecieć nie kazano, wszedłem do kokpita
I spojrzałem na pole, trzeba brata spytać
Jak przekonać pilota w mglistej atmosferze
By odwagą pokonał nieprzyjaciół wieżę
Z której Moskal przez radio próbuje dyktować
Prezydentowi Polski – gdzie ma wylądować.
Przez mgle dostrzeże prawdę człowiek wielkiej cnoty
Co przejrzał dziadów, małpy oraz Palikoty.
I z czystym sercem powie, ze mgły tej przyczyna
Tkwi w potajemnym spisku Tuska i Putina.
Chcą mnie z drogi zawrócić i wysłać do Mińska.
Już widzę jak się cieszy pewna morda świńska.
Lecz ja się nie ulęknę broniąc racji stanu.
Już raz mnie zaciągnęli do Azerbejdżanu.
Wylądujemy tutaj, żeby zbaranieli
Jak Tusk, kiedy wkroczyłem na salę w Brukseli.
A w najgorszym przypadku – śmierć na posterunku.
Przynajmniej cały naród nabierze szacunku.
Tylko by nie mówili „Lechu Kamikadze”,
Najlepiej jeśli jeszcze brata się poradzę.
„Jarku, jest pewien problem i wygląda ślisko.
Ruskie chcą nas skierować na inne lotnisko”
„Ależ to oczywista przecież oczywistość.
Że kłamią by nam zepsuć całą uroczystość.
Nie będzie nas kontroler wodził po manowcach.
Bo przecież to samolot na bazie bombowca.
Nawet gdy walnie w ziemię to się nie rozwali.
Powiedz wieży, że stoi gdzie zomowcy stali,
Będziemy postępować tak jak było w planie.
Wiesz przecież co masz robić – Wykonać Zadanie.
A Błasik niech tam dobrze przypilnuje.
Zadzwoń ponownie do mnie jak już wylądujesz.
By ci dodać otuchy – odmówię paciora,
I masz błogosławieństwo Ojca Dyrektora.”
Czego nie powiedziano w tej rozmowie braci.
Że, by władzę odzyskać, trzeba czasem stracić.
„Gdybyś jednak wpakował rękę do nocnika.
Cały naród cię uczci jako męczennika.”
Nie wiem kto autorem, ale talencik jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz